Najlepsze wpisy





13.03.1919 do gazet trafił list rzekomo od Kata. W liście Kat napisał, że w nocy z 18 na 19 marca zabije wszędzie, gdzie nie będzie grał jazz. Dlatego tej nocy każdy klub w Nowym Orleanie pękał w szwach, a każdy zespół grał jazz, zarówno w lokalach jak i domach. Tej nocy nikt nie zginął.



Nie wiadomo ile lat ma Amar Bharati. Pewne jest tylko to, że jego życie zmieniło się w 1970 roku. Wtedy to mężczyzna postanowił opuścić rodzinę i oddać się bogu Śiwie. Jego nowym domem stała się ulica. Został sadhu, czyli wędrownym ascetą. Skupił się na swoim rozwoju duchowym. Po trzech latach podjął kolejną, szokującą decyzję. Zdecydował się poświęcić bogu swoją rękę i udowodnić, że wiara jest silniejsza niż wszystko, co materialne. Mieszkaniec Indii uniósł prawą rękę i już jej nie opuścił. Amar Bharati trzyma ją w górze od 1973 roku, czyli od ponad 40 lat.
Obecnie mężczyzna nie jest w stanie poruszać kończyną. Nastąpił zanik mięśni. Ręka jest wychudzona, wygląda jakby obumarła. Dla wielu stała się jednak symbolem wiary, poświęcenia, a nawet pokoju. Pojawiły się osoby, które postanowiły pójść w ślady Amara Bharatiego. Niektórzy żyją z uniesioną ręką już 25 lat.



Biologiczni rodzice Jono porzucili go zaraz po urodzeniu. Chłopca adoptowała bezdzietna rodzina. Liczne operacje pomogły nieznacznie poprawić jego wygląd.
Jono przyznaje, że spędził dwadzieścia lat starając się pokochać swą twarz, a teraz stara się przekonać dzieci z tym samym zespołem, by pokochały siebie. Jono doskonale wie, jak ciężko jest najmłodszym zyskać akceptację w oczach rówieśników, dlatego odwiedza szkoły i opowiada o swojej chorobie.



Po powrocie na Ziemię zdjęcia znajdujące się w instrukcjach zostały utajnione ze względu na opinię publiczną - NASA nie chciała, by sprawa wyszła na jaw, bo misja była opłacana z pieniędzy publicznych, a więc płacili za nią podatnicy. Obecnie materiały są odtajnione i można oglądać je w wersji nieocenzurowanej na oficjalnej stronie NASA.



„Działania straży polegały na uwolnieniu zwierzaka, który po udzielonej pomocy oddalił się do pobliskiego lasu. Do działań zadysponowano zastęp 309N04. Jest to kolejne zdarzenie w których ratujemy zdrowie i życie zwierzątek. W tym roku ratowaliśmy już bobry, sarenki, psiaki, które uwięzione były w studni, oczywiście były tez kotki ściągane z drzew” - możemy przeczytać na fanpage’u straży pożarnej.
